Na początku sierpnia Tomasz Urzykowski napisał w GW tekst o zieleni w naszym mieście. Mottem artykułu jest stwierdzenie: „Parki zamiast parkingów”. Dobre, chwytne hasło. Świetnie zilustrowane ryciną z początku ubiegłego wieku przedstawiającą Plac Teatralny pełen drzew i krzewów, a poniżej dzisiejszy wygląd tegoż samego – zastawionego samochodami, z ledwo widocznymi gdzieniegdzie rachitycznymi drzewkami.

OK. Święta racja. Tylko czy możemy sobie wyobrazić dwumilionową metropolię bez aut? I co za tym idzie, bez parkingów?

W XIX wieku Plac Teatralny w Warszawie dosłownie tonął w zieleni. Dziś na tym miejscu jest wielki parking.

Bez mała ćwierć wieku temu opisałem w Życiu Warszawy zapowiedź odbudowy Pałacu Jabłonowskich na tym właśnie placu. Ładna wizualizacja dostarczona przez inwestorów, pokazująca nie tylko replikę dawnego ratusza Warszawy, ale także plac. Plac bez ruchu samochodowego, z drzewami, kawiarenkami… Bo wedle tamtych założeń ruch samochodowy miał zostać „zepchnięty” pod ziemię. Podobnie jak i ten nieszczęsny parking. Dlaczego tak się nie stało? Nie wiadomo. A gdy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze.

A tymczasem… w Europie i nie tylko…

Berno. Szwajcaria

Kilka lat temu. Siedzimy z przyjaciółmi na Bundesplatz w Bernie przed parlamentem Szwacjarii. Siedzimy na środku placu w… ogródku kawiarnianym. Kolega, który pełnił na tym wyjeździe rolę naszego kierowcy mówi nagle: – O tu gdzieś pod nami stoi nasze auto.
??? Pod nami? Owszem. Bowiem pod całym placem rozciągał się ogromny, kilkupoziomowy parking podziemny obsługującą całą okolicę, w tym także hotel, w którym mieszkaliśmy.

Bundesplatz w szwajcarskim Bernie służy jego mieszkańcom jako przyjazna przestrzeń wypełniona licznymi kafejkami. Latem fontanny dają chłód, zimą jest tam ślizgawka. Poniżej placu znajduje się wielopoziomowy parking dla samochodów.

Stambuł. Turcja

W 2015 profesor Lech Królikowski roku zamieścił w Kurierze Warszawskim tekst o  parkingach podziemnych dla autobusów! Tak, tak, dla autobusów. A gdzie? W Turcji. W Stambule. Luksusowe – co było widać na załączonych zdjęciach – parkingi. Z łazienkami i miejscami wypoczynkowymi dla kierowców. A tymczasem u nas… Wycieczkowe autokary parkują na Krakowskim Przedmieściu na przystankach komunikacji miejskiej. Szybciorem wyrzucają turystów i jadą szukać jakiegokolwiek miejsca postojowego…

Luksusowy parking dla autokarów w Stambule
W tureckim Stambule odwiedzający miasto nie są wyrzucani z autokarów wprost na ulicę. Luksusowe parkingi podziemne obsługują ruch turystyczny na światowym poziomie. Fot. Lech Królikowski

Bruksela. Belgia

Obrazek kolejny. Jesteśmy na dziennikarskim wyjeździe do Europarlamentu w Brukseli. Dodajmy, na zaproszenie ówczesnego posła Pawła Piskorskiego. Okazuje się, że w tym mieście większość dużych przelotowych arterii znajduje się… pod ziemią! A u nas „spece” od urbanizacji oskarżali wyżej wspomnianego posła, że będąc prezydentem Warszawy wybudował tunel wzdłuż Wisły. Ach, jak się te „mądrale” nabijały się z tego. Jak śmiali się, że kto to widział, wzdłuż rzeki. Ha,ha,ha… A w Brukseli się nie śmiali. Budowali. Tunele. I, oczywiście, parkingi.

A Warszawa zamyka się na potrzeby kierowców

Niechęć do inwestycji w podziemną infrastrukturę komunikacyjną jest co najmniej niezrozumiała. A przykład, który podam, może zwalić z nóg.

Zbiegło się w czasie. Co? Robiona kilka lat temu przez austriacką firmę Warimpex rewitalizacja południowej pierzei ulicy Próżnej i planowanego przez miasto utworzenia na zmodernizowanym placu Grzybowskim wypoczynkowego skweru ze słynnym „oczkiem wodnym”. Firma z Wiednia zaproponowała władzom miasta, żeby ich oraz tę miejską inwestycję wykorzystać i, niejako przy okazji, wybudować pod CAŁYM placem parking podziemny! Duży. Tak duży, że obsłużyłby całą okolicę. Sfinansować ową inwestycję mieli Austriacy. W stu procentach.Negocjacje trwały długo. I… wybudowano w końcu na placu skwer, oczko wodne, ustawiono ławeczki. Ale decyzji o parkingu nie podjął nikt. I parkingu nie ma.

Parkowanie w Centrum graniczy z cudem

Tym sposobem, co może sprawdzić osobiście każdy warszawski, i nie tylko warszawski kierowca osobiście, auta stają, gdzie się da i jak się da, bo… W ciągu dnia znalezienie miejsca do zaparkowania graniczy z cudem. I dlatego też, wielu olewając przepisy ruchu drogowego parkuje na Próżnej, gdzie jest zakaz, i zatrzymywania, i ruchu. Ale co tam, gdzieś przecież samochód trzeba postawić. No nie?

Ten ostatni przykład dobitnie pokazuje, że można by i trzeba łączyć tworzenie miejsc zielonych i parkingów. Bo przecież obie te rzeczy są miastu niezbędne.

Paweł Ludwicki