W drugiej połowie XIX wieku uznaniem zaczęło się cieszyć wodolecznictwo. Choć lekarze podkreślali znaczenie kąpieli i masaży wodnych dla organizmu, przestrzegali przed nieumiejętnym ich wykorzystaniem, sugerując korzystanie z ich dobrodziejstw wyłącznie w wyspecjalizowanych placówkach. W miastach Europy zakłady hydroterapeutyczne rosły jak grzyby po deszczu. W okolicach Warszawy najbliższe znajdowały się w Nałęczowie i w Nowym Mieście. Ich brak w stolicy Królestwa Kongresowego wykorzystał przedsiębiorczy doktor Wincenty Brodowski.
Ulica Sewerynów, wytyczona na gruntach dawnego pałacu Dynasowskiego, z którego resztek Seweryn Uruski wybudował pomieszczenia bazaru zwanego Sewerynowem, biegła w pobliżu niezabudowanego zbocza skarpy. W tej skarpie znajdowały się kiedyś źródła, zasilające basen wodny w ogrodzie pałacu księcia Karola de Nassau, od nazwiska którego powstała nazwa Dynasy. Źródła te w początkach XIX wieku zostały zasypane. Odkopano je jednak w 1873 roku, wg starego planu sporządzonego przez Edwarda Klopmana. Okazało się, że są tu dwa źródła, obficie zaopatrzone w wodę. Wówczas to powstał projekt skierowania strumieni źródeł wspólnym kanałem do zbiornika wody przy ul. Oboźnej, z którego rurami doprowadzono wodę do zdroju istniejącego do dziś.
Wykorzystując obecność tych źródeł, doktor Wincenty Brodowski, prowadzący od 1867 roku zakład wodoleczniczy przy Nowym Świecie i podobny w Krynicy, wpadł na pomysł wzniesienia w tym miejscu domu, w którym mogłaby również znaleźć się jego lecznica. Funkcjonowanie lecznicy bowiem łączyło się z potrzebą dużej ilości wody. Brodowski ściągał ją aż z trzech miejsc: z Wisły, z sadzawek poniżej posesji i z wodociągu, który na początku wieku ściągał wodę z „gór Dynasowskich” do zbiornika opodal uniwersytetu. W artykułach reklamujących później zakład zwracano uwagę na jej czystość i skład chemiczny, odpowiedni do celów leczniczych.
Miejsce przy zbiegu ul. Sewerynów (zwanej również ul. Źródłową) z ul. Oboźną było jednak te …
Pełna wersja tego i pozostałych artykułów dostępna jest w papierowym wydaniu Kuriera Warszawskiego nr 1-2 (55)/2017.