Mieszkam w samym centrum miasta. W miarę wysoko. Z okien mam wspaniały widok na warszawską panoramę. Cieszy mnie widok rozwijającej się metropolii. Na północy miasta wyrasta las wieżowców. Fajnie.

 

Niestety, jednocześnie, czy równolegle z tymi inwestycjami, ciągle coś się remontuje, modernizuje, coś zmienia, coś dodaje etc. I tu budzi się sprzeciw. Mój, ale myślę, że większości mieszkańców także.

Kamienica Ziłowów – z dziobem

Wyglądam przez okno i widzę kamienicę Ziłowów. Piękną, dodajmy. Na rogu Poznańskiej i Nowogrodzkiej. Pamiętam, z wojny wyszła ze spalonym ostatnim piętrem i oskubaną z ozdób elewacją. Na rogu przez lata mieściła się słynna knajpa „Pod dzikiem”, gdzie serwowano dania z dziczyzny. Na przełomie wieków budynek poddano gruntownej renowacji.

Kamienica Mikołaja i Piotra Ziłowów, ul. Nowogrodzka 42. Choć odnowiona pięknie, cóż: dziwaczny „grzebień” na dachu nie dodaje jej uroku.

I pięknie. Odtworzono brakujące piętro (a skrycie dołożono jeszcze jedną kondygnację), przywrócono także wspaniały pierwotny kostium. No, jak mawia młodzież, malina. Jednak nie do końca. Bo musiał się znaleźć jakiś cholerny poprawiacz i zwieńczył owe dodatkowe pięterko wystającym poza obrys kamienicy szklanym dziobem. Tak, tak – szklanym dziobem. Nie muszę dodawać, że pasuję on tam jak wół do karety, pięść do nosa, albo jeszcze gorzej. I co najlepsze, nikt chyba na świecie nie wie, po jakiego diabła to-to tam tkwi

Sprofanowany Klajnert

Idę spacerem uliczką Górskiego i… No szlag mnie trafia. Bo była tam prześliczna modernistyczna plomba zaprojektowana przez doskonałego architekta Leszka Klajnerta. Czysty modernizm. Leciuchna konstrukcja z wielkimi taflami szkła. Cacko architektoniczne. Jacyś nowi właściciele postanowili budyneczek wyremontować (co mu się należało) i unowocześnić. I poszli po całości. Sprowadzili cholernych poprawiaczy aż ze Szwajcarii. I ci za – jak się mogę domyślać – solidną kasę dzieło Klajnerta gruntownie przebudowali. I dzisiaj mamy w miejscu lekkiej moderny kolejny ciężki, brzydki bunkier. To tylko dwa, pierwsze z brzegu, przykłady panoszenia się cholernych poprawiaczy.

Betonowa fasada Fundacji Galerii Foksal zastąpiła lekki pawilon Klajnerta. Fot. Juliusz Sokołowski

Co się stało Rotundzie?

Teraz, gdy przechodzę przez skrzyżowanie Al. Jerozolimskich z Marszałkowską, przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otwiera. Dlaczego? Bo znowu widzę tych cholernych poprawiaczy. Tym razem zaangażowanych przez bank PKO BP. Wszyscy wiemy, że jak stare przysłowie mówi: lepsze jest śmiertelnym wrogiem dobrego. I tu mamy tego ewidentny przykład. Chodzi oczywiście o słynną Rotundę.

Remont, nawet gruntowny, jej się należał. Przebudowa wnętrz na pewno też. Właściciele postanowili jednak ją rozebrać i – jak zapewniali – odtworzyć! Z nowych solidnych materiałów z gwarancją użyteczności na wieki.

Do planowanego remontu rozpisali konkurs. Jak wyczytałem w albumie „Sto lat śmiałych decyzji PKO Banku Polskiego”, wzięło w nim udział 214 pracowni architektonicznych z tyleż projektami. Wygrał projekt krakowskiego biura Gowin&Siuta. Na zaprezentowanej wizualizacji widać, że będzie ona unowocześniona, ale przy zachowaniu z dawnej Rotundy charakterystycznego ząbkowania dachu z racji którego była ona zwana swego czasu „Czapką generalską”. OK. Miało być cudnie.

Nader śmiała” decyzja

Odbudowywana Rotunda traci sznyt „generalskiej koronki”

I ruszyła wpierw rozbiórka starej, a potem budowa nowej Rotundy. A kiedy wznoszona od nowa budowla zaczęła nabierać realnych kształtów wyszło na jaw, że znowu zadziałali ci cholerni poprawiacze. Otóż z „generalskiej czapki” nie zostało nic! Poprawiacze koronkę, która wystawała poza lico elewacji o dobre kilkadziesiąt centymetrów, przez co czyniła obiekt bardzo proporcjonalnym i lekkim, spłaszczyli! Naruszając tym samym proporcje całości. A z generalskiego wężyka zrobili szlaczek ze szkolnego zeszytu pierwszoklasisty.
I po co? Po jakiego diabła? Co? Nie można było odtworzyć pierwowzoru? Na pewno można było, ale jakiś cholerny poprawiacz doszedł pewnie do wniosku, że tak będzie ładniej… A wyszło szpetnie i mamy jakiś bezsensowny walec ze wspomnianym szlaczkiem zamiast dobrej modernistycznej architektury.

Mówił mi kiedyś architekt starej daty, że kiedyś architekci rysowali swoje projekty. Dzisiaj rysuje za nich komputer. A od niego trudno wymagać odpowiednich proporcji i dobrego smaku. Niestety.

Paweł Ludwicki

Poniżej fotografie opisywanych dzieł architektury bez ulepszeń. Zdjęcia pochodzą z serwisów urbanity.pl,

Historyczny widok kamienicy Ziłowów
Lekki, przeszklony pawilon Leszka Klajnerta

 

Dawna Rotunda