Niedziela. Moja niedziela. Ich niedziela. Nasza niedziela.

Maszeruję Marszałkowską na wysokości Pałacu Kultury w stronę Bankowego. Z na przeciwka idzie moja córka i ONI. Dwóch pięcioletnich szkrabów bliźniaków. Moi wnukowie. Zobaczyliśmy się. I wtedy ten okrzyk radości: Dziadeeek! Razem, w tym samym momencie. Uśmiechnięte buziaki – to widok niezapomniany. Mama zostaje czasowo porzucona, a oni z wyrzuconymi w górę łapkami biegną w moją stronę z tym nieustającym okrzykiem; Dziadeeek. A potem padamy sobie w ramiona, ściskamy się i… Ruszamy dalej. Chłopcy trzymają mnie za ręce i…

– Dziadeek, a to Pałac Kultury – pyta jeden.

– Tak, tak – potwierdza drugi, nie czekając na moją odpowiedź.

A potem maszerujemy zgodnie do „… Dziadka na obiadek”. Bo dziadek na niedziele zawsze zaprasza do siebie na obiadek. Taki, który chłopcy lubią najbardziej. A po posiłku szaleństwo w domu dziadka. Auto w stylu art-deco (prezent od przyjaciela) gna po podłodze niczym na wyścigu Monte Carlo. Spod stołu wyjeżdża ciężki model czołgu (a tak po prawdzie to miniatura transportera opancerzonego BWP-1). Potem rozgrywamy mecz w hokeja – plastikowe kije (a la golfowe) i kula ze zwiniętej starej gazety. I ciągły radosny szczebiot. I te powtarzające się; Dziadeeek…

Później spacer.

– O to tu mieszkaliście – stwierdza autorytatywnie jeden.

– A na tym trzepaku to mama się bawiła – dodaje drugi.

I tak mija nam czas w drodze na plac zabaw na Polu Mokotowskim. I dalej ciągła gonitwa po drabinkach, szusowanie na zjeżdżalni. I oczywiście berek z koleżeństwem ogródkowym.

Wieczór. Powrót do domu. Jedziemy tramwajem. Bliźniaki usadowione na miejscach siedzących nieustannie komentują otaczający nas świat. Nieustannie też pada: dziadeeek… a co to, a co tamto.

Czas pożegnania. Uściski, Przytulanki… I pytanie; Dziadeeek, a kiedy przyjdziesz do nas? Machamy sobie na pożegnanie…

Był kiedyś, dawno, dawno temu film. Radziecki. Nakręcony w 1934 roku. Komedia muzyczna. Nazywał się „Świat się śmieje”. Bił rekordy popularności… tu, u nas w Polsce (podobno obejrzało go najwięcej widzów w Polsce w całych latach międzywojnia – to informacja dla naszych rodzimych rusofobów). Tytułową piosenką tego musicalu był niezwykle popularny utwór „Serce to najpiękniejsze słowo świata” śpiewany przez Lubow Orłową i Leonida Utiosowa.

Jednak dla mnie dzisiaj najpiękniejszym słowem świata jest …”Dziadeeek” wykrzykiwany przez moich wnuków Bliźniaków.

Paweł Ludwicki