Po – usuniętych już z przestrzeni publicznej – pomnikach Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w parku Skaryszewskim i gen. Berlinga na Saskiej Kępie wandale znaleźli sobie nowy obiekt „adoracji”. Tym razem farbą seryjnie obrywa… Kościuszko.

Ręce trzymające spray należą dziś do kolesi z całkiem innej formacji politycznej, za to tłumaczenie czynu paradoksalnie w ogóle się nie zmieniło. Szkodnik niszczy w „słusznej sprawie”, zwracając uwagę na własne przekonania. Obawiam się, że nie zmieni się też jeszcze jedno: koszty czyszczenia monumentu poniesie miasto. Czyli: MY.

Lektura medialnych komentarzy nie pozostawia wątpliwości. Płacić będziemy regularnie. Bowiem tradycja protegowania chamstwa, o ile nam politycznie pasuje, ma się u nas wyśmienicie. Tak z prawej, jak i (niestety!) z lewej strony.

Bazgroły pod specjalnym nadzorem

Młodzi (choć znowu nie tak bardzo, chodzi o 22- i 24-latków) ludzie zostali zatrzymani pod zarzutem wandalizmu. Pomnik Tadeusza Kościuszki tuż po jego oczyszczeniu po raz kolejny został zabazgrany graffiti. inspiracją jest oczywiście spontaniczna akcja Afroamerykanów w czasie zamieszek w USA po zabójstwie George’a Floyda.

Tymczasem dwóch filozofów/socjologów – Łukasz Moll i Michał Pospiszyl – postanowiło zaistnieć medialnie, domagając się interwencji polskiego rządu w sprawie… zachowania bazgrołów na cokole zdewastowanego pomnika Kościuszki w Waszyngtonie. A to w ramach „symbolicznego wsparcia czarnej insurekcji kościuszkowskiej” (sic!).

Inicjatorzy pomysłu nie tyle naiwnie co głupio argumentują, że „gdyby Kościuszko powstał z martwych, wypisałby na monumencie wielki napis Black Lives Matter” Zapewne. „Chopin gdyby żył to by pił” – cytując młodopolskiego pisarza, którego nikt dziś nie czyta, bo się zwyczajnie nie da. Kościuszko do konwencjonalnych typów nie należał, zaliczenie go do rzeszy sfrustrowanych szczyli z wiaderkiem farby to jednak zbytek historycznej arogancji.

Pal licho niepoważne wybryki dwóch panów z doktoratem. Gorzej, że w tę samą dudę zadęła też Krytyka Polityczna piórem Jakuba Majmurka pisząc iż: „Oburzenie na litery BLM [Black Lives Matters] na pomniku Kościuszki jest paradoksalne”, a także, że „jakikolwiek pomysł mielibyśmy na to, co dalej z pomnikiem, to jeśli chcemy być wierni dziedzictwu Kościuszki, nie możemy się nie zgodzić z tym zdaniem” (znaczy, że Kościuszko sam bazgrałby po własnym pomniku). Doprawdy szkoda, że takie bajdury niemal dyskwalifikują artykuł skądinąd wartościowy ze względu na przystępny wykład poglądów bohatera dwóch narodów i garść sensownych uwag na temat współczesnej, wielokulturowej podobno, Ameryki.

Bezrozumne papugowanie

Stołeczny pomnik jest kopią monumentu z Waszyngtonu. Wandalska inicjatywa w Warszawie imituje wściekłość, która w sposób zupełnie zrozumiały ogarnęła Afroamerykanów, ale u nas nad Wisłą jest kompletnie nieadekwatna. Tylko czekać, aż któryś z lewitujących w oparach absurdu panów skopiuje pomysł i wystosuje petycję o objęcie lokalnych bazgrołów opieką miejskiego konserwatora. Już teraz lewicowy portal STRAJK pomawia prezydenta Warszawy o „żenującą retorykę”. Rafał Trzaskowski bowiem bez ogródek nazwał mazanie po pomnikach wandalizmem, na który miasto nie daje przyzwolenia.

Suplement do pomnika. Zróbmy to!

Kościuszko miał jasno sprecyzowane zdanie na temat równości obywateli – bez względu na rasę, płeć czy status materialny. Warto je przypominać: to jak potępiał niewolnictwo i dyskryminację. Bronił praw kobiet, postulował równy dostęp do edukacji oraz zdecydowany rozdział państwa od kościoła. To wszystko trzeba koniecznie upamiętnić – przy jego warszawskim i waszyngtońskim pomniku. Wierzymy, że są jednak lepsze metody. Na przyklad zamiast mazać sprayem ufundujmy tablicę z uwiecznioną wykładnią jego poglądów.

Agnieszka Skórska-Jarmusz