Jak głosi włoskie przysłowie: „jedna beczka wina potrafi zdziałać więcej cudów niż kościół pełen świętych”. Może i racja… Beczki wypić w Odkupieniu Win oczywiście nie zdołaliśmy, ale w miłym towarzystwie – zajadając serwowane tu pyszności – dowiedzieliśmy się tego i owego o szlachetnym starożytnym trunku. Tutejszym sommelierom doprawdy trudno odmówić daru przekonywania.

Pożegnanie z nie-winnością

Jest taki piękny plac w Warszawie, noszący imię piosenkarza, który śpiewał „miasto moje, a w nim…”. Tam właśnie (chodzi oczywiście o plac Niemena), w sercu nowego osiedla na Żoliborzu Artystycznym, usadowił się niewielki lokal, o którym mimo świetnych potraw ciężko byłoby rzec po prostu: „gastronomiczny”. Niewielka dziupla z jednym wielkim stołem pośrodku, dwoma małymi po boku i otwartą kuchnią. Ściany zabudowane minimalistycznymi regałami z ciemnego metalu, na których pysznią się setki butelek z napojem, ukochanym przez bogów… Tu „winni” szukają „winnych”, by w koneserskim gronie oddać hołd Bachusowi.

Jeśli jednak Drogi Czytelniku, jak my, grzeszysz ignorancją w kwestii szczepów, roczników, bukietów, jeśli bez skutku wytężasz wyobraźnię próbując przeniknąć sens wyrażenia „krągły smak wina” i – choćby wydany na męki – słowa nie wydukasz o nutach i aromatach, jakie wyczuwasz koliście poruszając kieliszkiem – bez obaw. Tu możesz wyspowiadać się ze swojej niewiedzy przed miejscowym sommelierem. Na pewno wspólnie znajdziecie początek drogi przez labirynty gatunków i smaków.

Jak dobrze wybrać wino? Czy każdy może być koneserem? I co, jeśli – do cholery – zawsze kochałeś piwo?

— Nie trzeba od razu być znawcą – uspokaja Jarek Jasiński, jeden z dwóch czuwających na miejscu stale „winowajców”. – Z winem jest jak z nartami, to zresztą moja ulubiona analogia. Zaczynasz od czegoś łatwego, odpowiednika „oślej łączki”, stopniowo coraz śmielej eksplorujesz bardziej strome zbocza. Pinot noir czy burgund to niewątpliwie świetne trunki, ale trudne w odbiorze i lepiej zacząć od czegoś delikatniejszego. Z czasem jednak, gdy gość wraca (a wraca!), nie daję mu zamknąć się w zdobytej strefie komfortu, co to to nie! Proponuję mu coraz to nowe, bardziej wymagające smaki. Bo „dobry trunek” na każdym etapie winnej edukacji znaczy co innego. A życie z całą pewnością jest zbyt krótkie, by w kółko raczyć się tym samym.

W „Odkupieniu win” jest z czego wybierać. Jak zapewniają właściciele, w stałej ofercie znajduje się więcej niż dwieście rodzajów win z najznamienitszych szczepów renomowanych światowych winnic. A także tych znanych nieco mniej, w pierwszym odruchu wręcz niespodziewanych, bo na przykład… polskich. Jak się okazuje, rodzime winiarstwo ma się dobrze, ba, coraz lepiej, a produkty ze szczepów lokalnych, hodowanych w naszej części Europy i odpornych na spore wahania temperatur, nie są wprawdzie tanie, za to wyjątkowo interesujące w smaku. Polskie wina od Mickiewicza, winnicy z Opola Lubelskiego to ciekawa alternatywa i dość chętnie wybierana. Bo może i nie jesteśmy jeszcze znawcami na miarę mieszkańców południa Europy, ale trzeba przyznać, wiedza o winie i winiarstwie w Polsce krok po kroku rośnie.

Czy dobre wino może być tanie?

Coraz częściej zamiast marketowego piwka czy taniego wina z dyskontu decydujemy się wydać odrobinę więcej, wybierając trunek pod okiem specjalisty. Zresztą czy na pewno zapłacimy dużo więcej?

— To stereotyp — zaprzecza zdecydowanie Robert Sienczewski — w sklepie z dobrymi jakościowo winami nie musi panować drożyzna. Naprawdę smaczne i dobrej jakości wina można u nas dostać już w cenie trzydziestu paru złotych! A co ważne nasz klient nie kupuje kota w worku, wybierając po ładnej etykiecie. Nie czarujemy samymi słowami, staramy się odgadnąć preferencje nabywcy. Poza tym na miejscu, jeszcze przed zakupem gość może wina zasugerowanego przez sommeliera skosztować i przekonać się, czy obrany kierunek jest dobry. Jeśli nie, szukamy dalej.

Bez korkowego

Koniecznie też trzeba dodać, że wina serwowane na miejscu w „Odkupieniu win” kupimy w cenach detalicznych, bez restauracyjnej marży zwanej powszechnie korkowym. To krok, na który restauracje decydują się rzadko, a szkoda. Zatem punkt dla „Odkupienia”: grzeszyć hedonizmem na miejscu jest znacznie przyjemniej niż we własnych czterech ścianach.

Wyjątkową ofertę win przez jakiś czas uzupełniały też szlachetne gatunki whisky i wódek klasy premium. Jak się zdaje, twórcy „Odkupienia win” postawili ostatecznie na wizerunkową spójność. Może to i dobrze.

A, żeby nie zapomnieć: na miejscu, przy okazji świąt lub innych ważnych dla nas dni można też zamówić kosz prezentowy. Można kupić voucher i pozwolić obdarowanemu wybrać butelkę samemu. Słowem, cały wachlarz możliwości w jednym kompaktowym wnętrzu.

Jak było na początku… Restauracja i sklep z winami

Jak to się wszystko zaczęło? To wyjątkowe miejsce powstało jesienią 2016 roku. Początkowo jedynie jako sklep z winami. Nietypowy, owszem, bo z sommelierem, który od początku doradzał klientom, jaki smak i do czego dobrać. Dyskusja oczywiście była połączona z degustacją. Ale że „rybka lubi pływać”, i nie nie raz, nie dwa, wino smakuje lepiej w towarzystwie smakowitego dania… Cóż było robić? Po roku właściciele tego przybytku rozszerzyli działalność o, użyjmy tego nieładnego słowa, gastronomię. Nieduże zaplecze kuchenne zaczęło przygotowywać dania. A „Odkupienie win” rozwinęło skrzydła, wpisując się w modny trend foodpairingu – łączenia dań z alkoholem, tak by wydatnie podnieść ich walory smakowe.

Sezonowo zmienne menu, wypisane kredą na tablicy, jest króciutkie. Ledwo parę przystawek, dwa lub trzy rodzaje zup, kilka dosłownie dań głównych i desery. Bardzo wygodnie, a luzując nieco pasek możemy pokusić się o skosztowanie wszystkich! No może nie w całości, a podbierając dyskretnie z talerza naszego towarzysza, a trzeba przyznać, oprzeć się temu trudno. Kucharz nie trafił do rondli przez przypadek.

Nasze typy kulinarne

Szczęśliwie załapaliśmy się na pierwszą degustację zimą, na czas, kiedy królowała tu ośmiornica. A tak rewelacyjnie przyrządzonej macki nie mieliśmy okazji skosztować nigdzie indziej w kraju. Jedyna, która mogłaby im dorównywać, to była ta, którą pałaszowaliśmy w dalekiej Bułgarii. Szkoda, że zniknęła z karty, ale cóż robić? Czekać i tęsknić! Tyle możemy

Tuż za nią w rankingu uplasowały się świetne gęsie żołądeczki, miękkie, rozpływające się w ustach. Krewetki czwórkami maszerują do ust, przegrzebki (inaczej małże św. Jakuba) to klasyk, w dodatku fotogeniczny, a gratką dla wegetarian (oj, nie tylko!) jest… tatar z pomidorów, cały czas w ofercie. Jest też ten klasyczny, ale uwierzcie, vege-danie pozytywnie was zaskoczy. Ten z boczniaka jest również niezgorszy, na pewno oryginalny w smaku, lecz pomidorowy rządzi! Z dań głównych przypadła nam szczególnie do gustu polędwica z dorsza.

Do tego, by osiągnąć Olimp kulinarnej rozkoszy popijaliśmy znakomite wina, w naszym przypadku padło na Armantes. Wiodąc wzrokiem po etykietach urzekł nas Bad Boy – „zły chłopiec” nie jest wszakoż zły, o nie!. Będąc na początku winnej drogi nie silimy się jednak na opis. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że o ich prawdziwej jakości najpierw zaświadczyło podniebienie, a rankiem potwierdziła to głowa.

Maleńka restauracja z widokiem na wielki biznes w samym sercu wielkiego osiedla. Czy to się mogło udać? jakby na przekór wyobrażeniom o perspektywach takiego lokalu „Odkupienie win” ma się świetnie. Mimo dość odległej (z punktu widzenia mieszkańca np. Śródmieścia) lokalizacji. Ludzie przyjeżdżają tu z całej Warszawy, biorą nawet czasami dania na wynos, kupują wina. Kompaktowe rozmiary nie okazały się przeszkodą nawet w organizacji niewielkich firmowych eventów. Bo liczy się klimat. Dla niego się tu wraca.

Smakosze Dwa

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł, znasz i tak jak my polubiłeś „Odkupienie win”, masz tam swoje ulubione przysmaki i gatunki wina, które z czystym sumieniem polecasz, podziel się swoją opinią w komentarzach.

Będzie też nam szczególnie miło, jeśli pomożesz nam dotrzeć z naszymi treściami do szerszej publiczności udostępniając nasz wpis. Dziękujemy!