Niestety, w naszej polskiej rzeczywistości jest zawsze tak – wszystko i wszyscy muszą być kontrowersyjni, dwuznaczni i nie do zaakceptowania przez ogół. Z reguły ma to podłoże polityczne, choć bywa, że także społeczne.

I przez to właśnie, wszystkie – nawet najbardziej zacne inicjatywy – stają się typową narodową kością niezgody.

Tak właśnie było, i niestety ciągle jest, z pomnikiem na placu Piłsudskiego poświęconego ofiarom katastrofy smoleńskiej. Zwanym przez warszawiaków „Schodami”. Dodajmy „schodami donikąd”. Już samo wymyślenie miejsca na jego posadowienie wzbudzało (i nadal wzbudza) olbrzymie zamieszanie. Zaś sposób, w jaki wytypowano i ustalono to miejsce, był dla wielu Polaków kompletnie niezrozumiały i niejako wymuszony przez ówczesne władze państwowe. Przypomnijmy: Ministerstwo Obrony Narodowej „ukazem” wyłączyło cały plac Marszałka z jurysdykcji m.st. Warszawy. Po to tylko, by móc zarządzić tym miejscem wedle własnego – wówczas władzy państwowej – uznania. I tak wpierw posadowiono pomnik Lecha Kaczyńskiego (nota bene – bardzo nieudany, jako żywo przypominający spiżowe monumenty północnokoreańskiego wodza Kim Ir Sena i chyba dwukrotnie większy niż stojąca opodal statua twórcy Państwa Polskiego Marszałka Józefa Piłsudskiego!). Potem przyszedł czas na rzeczone schody. Coś bardzo nietrafionego i – jak twierdzą niektórzy – będącego plagiatem okładki płyty jakiegoś zespołu rockowego. Ale stało się. Władzy to miejsce było (i niestety nadal jest) potrzebne do celebracji nieznanej w naszej kulturze i obyczajach religijnych tzw. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. I tak miesiąc w miesiąc delegacje, do niedawna państwowe, a obecnie partyjne, urządzają pod oboma pomnikami swoje uroczystości. I co miesiąc dochodzi tam do happeningów i awantur połączonych z przepychankami, a nawet bijatykami. Stałym niejako elementem rzeczonych było stawianie przez jednego z opozycyjnych aktywistów wieńca z tabliczką oskarżającą prezydenta o spowodowania śmierci pasażerów lotu Tupolewa. Ostatnio doszło już nie do przepychanek, ale do czynnej napaści na fundatora wieńca ze strony szefa PiS-u.

W efekcie Sejm RP pozbawił immunitetu szefa PiS-u – Jarosława Kaczyńskiego – co spowoduje, że będzie on odpowiadał przed sądami powszechnymi za napaść.

I po co to wszystko? Wydaje się, że PiS chce w ten sposób mobilizować swój elektorat. A pozostałych? Ich oburza ta – jak ją nazywają – hucpa. No i mamy nieustającą wojnę polsko-polską.

A przecież na Powązkach Wojskowych przy kwaterze ofiar katastrofy znajduje się przepiękny i naprawdę wstrząsający w swej wymowie pomnik autorstwa uznanego rzeźbiarza Marka Moderau. Dwa wielkie kamienne bloki przełamane na dwie części z bocznymi inskrypcjami naprawdę robią wrażenie i na pewno w godny sposób oddają hołd tym, którzy stracili życie tam pod Smoleńskiem.

I czy naprawdę nie można by tam przenieść tych, powtarzam, nieznanych w naszej kulturze miesięcznic? Można. Tylko wtedy nie było by efektu. Politycznego.