Pod takim właśnie tytułem dr Lech Królikowski wydał książkę o „XIX-wiecznych planach regulacji rzeki w granicach byłego zaboru rosyjskiego”. Pozycja ta nie tyle poszerza naszą wiedzę o Wiśle, ile w zasadzie ją buduje, bowiem pokazuje jak mało wiemy na ten temat. Po prostu nie był on poważnie poruszany.

 

Książka ta nosi taki charakter naukowy, że domniemuję, iż stanowi fragment większej, a nie dokończonej pracy. W pewnym sensie może być też uzupełnieniem wydanej w tym roku i już zrecenzowanej przez nas książki MOSKWA NAD WISŁĄ. To benedyktyńskie dociekania otwierające przed czytelnikiem historię rzeki, o której ukazywały się w Polsce niemal same banały. Autor przypomina też, że pierwszym używającym nazwy Wisła (oczywiście w wersji łacińskiej) był rzymski wódz Marek Agrypa, żyjący około pół wieku przed naszą erą.

Płynęły stulecia, a regulacją rzeki nikt się nie zajmował. Dopiero w wieku XIX państwa rozbiorowe zabrały się za brzegi i nurt, ale nie z przyczyn transportowych, a politycznych. Wisłą przebiegał fragment granicy między Rosją a Austrią. Ponieważ zaś stosowano w nich różne systemy miar (wiorstowy i metryczny) , a różnice wysokościowe przekraczały jeden metr (w Kongresówce tzw. „zero Bałtyku” znajdowało się w Kronsztadzie, natomiast w cesarstwie austriackim „zero Adriatyku” w Trieście) – był nielichy bałagan.

Z „Wisły na Mazowszu” dowiadujemy się na przykład o wielkiej roli faszyny w regulacji rzeki, o problemach z jej hodowaniem i kłopotach z nadzorem nad pracami hydrotechnicznymi. A ponieważ prowadzone to było przed rosyjską administrację, o sprawach tych nie mówiło się już po roku 1918.

Tymczasem kolejne zaskoczenie – sto lat wcześniej powołano gwardyjską jednostkę floty celem nadzorowania rzeki i przepraw przez nią, oczywiście dla celów wojskowych. Na przykład podczas powstania styczniowego jedna specjalna kompania wojski carskich stacjonowała w Warszawie – „był to pododdział w sile 5 oficerów, 20 podoficerów, 150 marynarzy, 6 muzyków i 2 koniuszych”. Przebywali na Cytadeli, a mieli początkowo dwa kutry z … wyrzutniami rakietowymi. Tak, tak – już wtedy było coś takiego. Później dołożono do tego holownik i dwa parowce; każdy uzbrojony w 24-funtową armatę.

„Wisła na Mazowszu” sprawi szczególną przyjemność tym czytelnikom, którzy uwielbiają anegdotki i zapomniane smaczki naszej historii; nawet tej hydrotechnicznej. Całość, opatrzona oryginalną szatą graficzną, pełna jest nieznanych grawiur oraz fotografii. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Warszawskiego.

Rafał Jabłoński

Lech Królikowski, Wisła na Mazowszu. XIX-wieczne plany regula
cji rzeki w granicach byłego zaboru rosyjskiego, Wydawnictwo Warszawskie
, Warszawa 2019