Ostatnie przeczytałem w jakiejś gazecie przerażające słowo. Brzmiało ono „chirurżka”. Ma ono oznaczać lekarza chirurga płci żeńskiej. Hm… Rozumiem równouprawnienie, zrównanie zawodowe, docenienie roli kobiet. Jestem jak najbardziej za. Ale… Miłe Panie nie dajmy się zwariować. Wymyślanie na siłę nowych nazw i nowych wyrazów…
Jako człowiek daty urodzenia grubo sprzed pół wieku temu pamiętam, że już kiedyś była taka moda w naszym kraju. W odległym czasie gomułkowskiego PRL-u i ciut nawet później. My starzy pamiętamy jak to w ramach „spolszczania polskiego” wymyślano nowe nazwy. I tak na przykład pantofle nocne zostały przechszczone na „wsuw nocny”. Ale prawdziwego obrazu tego niezbyt zdrowego pomysłu dało nowe nazwanie krawata. Zwykłego krawata. Otóż brzmiało to: „zwis męski”! Naprawdę. Ostatnią próbą spolszczania było wymyślenie nazwy nowopowstałego państwa Bangladesz. Mądre głowy myślały, myślały i wymyśliły! Miało to państwo po polsku nazywać się… Bengalia. Dobre, co?
Kilka lat temu Pani Mucha zasiadające w polskim rządzie, w którym była odpowiedzialna za sport, w audycji telewizyjnej zwróciła uwagę, że ona nie jest ministrem tylko – jak to określiła – proszę do mnie mówić „ministra”. Napisałem wtedy, że zdziwiłby się Juliusz Garden reżyser głośnego przed wojną filmu „Pani minister tańczy” gdyby miał on się nazywać „Ministra tańczy”. I nie sądzę by z takiej zmiany zadowoleni byli Tola Mankiewiczówna i jej partner Aleksander Żabczyński.
Niemniej udało się ministrze Musze (dobrze odmieniłem?) wprowadzić to słowo do języka polskiego. Teraz idziemy jeszcze dalej. Tylko dokąd zajdziemy z tym urodzojawieniem nazw? Już dziś coraz częściej używane jest słowo „sędzina” pod adresem orzekającej sędzi. A przecież w języku polskim słowem tym określa się… żonę sędziego. Ale pójdźmy dalej. Mamy w armii żołnierzy obojga płci. Więc pani żołnierz to teraz będzie „żołnierka”? Przecież tak określano markietanki, czyli panie towarzyszące wojsku w celach wiadomych.
A co ze stopniami wojskowymi? Szefowa marynarki wojennej to będzie „admirałka”, a w lądowych rodzajach broni będą „generałki”. Pułkownik albo major to… pułkowniczka i majorka? A co z podoficerami? Sierżantki będą albo chorążówki. I plutonówki też będą? No i najniższa szarża – szeregowy to będzie „szeregówka”? Zwykła szeregowa marynarz zostanie „marynarką”. Rety, będzie się działo!
Dobrze, dobrze… To przypisywanie nazw rodzajom męskim i żeńskim powinno iść w dwie strony. Męskie nazwy żeńskich dotychczas zawodów też powinny być zmienione. Z sanitariuszkami, pielęgniarkami nie ma problemu. Ale jak to będzie brzmieć w przypadku (proszę Panie o nieobrażanie się, ale takie są fakty historyczne) najstarszego zawodu świata. Taki pan oferujący swoje usługi seksualne za pieniądze to już nie będzie „męska prostytutka” tylko… jak? Tak po męsku: „Prostytutek”.
Paweł Ludwicki