Z Tadeuszem Wrzosem z firmy Remmers
rozmawia Agnieszka Skórska-Jarmusz
Czy, odnawiając zabytki, lepiej zniszczone elementy wymieniać na nowe, czy za wszelką cenę zachować stare technologie? Ostatni przykład, o którym nam mówiono: podobno firma Ghelamco przeforsowała u konserwatora wymianę oryginalnych drewnianych stropów kamienicy Foksal 15 − w technice chronionej − na współczesne żelbetowe. Czy to było konieczne? Czy przy dzisiejszych technologiach nie da się tego uniknąć i uratować cudem ocalałych reliktów przedwojennej Warszawy?
Ratować i konserwować trzeba gdzie tylko się da. Konserwacja powinna być maksymalnie zachowawcza. Ale szczerze powiem − akurat te stropy widziałem dwa lata temu. Z powodu braku dachu były całkowicie zdewastowane, przegniłe. Podparto je, żeby ekipy budowlane mogły się w środku przemieszczać, a i tak strach było wchodzić do środka. Być może część dało by się uratować, ale w całości na pewno nie. Choć najnowszy trend powrotu do technologii starych, zapomnianych i teraz pieczołowicie odtwarzanych w międzynarodowych programach europejskich generalnie mnie cieszy.
To konserwacja podlega trendom i modom?
Konserwacja powinna być maksymalnie zachowawcza.
Pracując w Remmersie od 25 lat, obserwuję ciągłe zmiany podejścia do stosowanych materiałów. Dziś nikt już nie wątpi, że dekoracje wykonane w cemencie romańskim zawsze powinno się naprawiać tym samym materiałem, a wapienne wyprawy trzeba naprawiać wapnem. I nie ma co kombinować. Nie wolno popełniać podstawowych błędów, jak nakładanie cementowych szpachlówek na wapienne tynki, ponieważ wapno zasłonięte szpachlówką cementową nie oddycha i wtedy dopiero zaczynają się prawdziwe problemy. Niedawno byłem w kościele w Kadzidle, za Ostrołęką. Na wapienne tynki konserwator nałożył cementowe. Jakiś czas „pożyły”, ale teraz się wszystko sypie. Przykryty cementowym tynk wapienny zdegradował się całkowicie, bo wapno potrzebuje stałego kontaktu z powietrzem. …
Pełna wersja tego i pozostałych artykułów dostępna jest w papierowym wydaniu Kuriera Warszawskiego nr 4 (54)/201