Od razu zapowiadamy, że ten wpis nie jest inspiracją dla osób, które szukają sposobu na to, ab wybrać fancy miejsce. Znajdziecie tutaj raczej inspiracje, jak przecierać samodzielnie szlaki w poszukiwaniu miejsc własnych – takich, o których pary wspominają przez lata, wracając sentymentalnie do czasów pierwszych randek.

Zblazowani mnogością atrakcji w Warszawie i okolicach czasami nie dostrzegamy, że tak naprawdę istnieje ich znacznie więcej, niż nam się wydaje. Wiele osób nie wie na przykład, że bardzo fajną opcją na weekend na łonie natury z tańcami przy ognisku i muzyką pod chmurką jest nie tylko Powiśle, ale też urocze i puste, niezwykle zielone zakątki Wawra. Znajdziemy tam takie zalesione kryjówki z dostępem do małej plaży, do których długo będzie wydawało nam się, że nie dociera nikt inny.

Do bajkowego miasteczka z niesamowita historią

Kolejny pomysł na weekend to wycieczka do Żyrardowa. Mimo że miasto to dziś może kojarzyć się z nieco odległą sypialnią stolicy z charakterystycznymi loftami do kupienia w atrakcyjnych cenach, to jednak jeśli przyjrzymy się choć trochę historii tego miejsca, okaże się ono wyjątkowe. Zabudowane czerwoną cegłą, kryje w sobie niesamowitą historię. Po pierwsze, powstało niemal z niczego, co w naszym regionie geograficznym jest praktycznie nieznane. Miasta w Polsce mają swoje wielowiekowe historie: mozołem przez stulecia doczłapują się praw miejskich rozrastając się z osad wskutek naturalnych migracji ludów lub dzięki temu, że na przykład znalazły się na ścieżkach handlowych, jak było z Kazimierzem Dolnym. Żyrardów natomiast powstał wskutek jednej decyzji, podjętej przez osoby, które chciały tu, jakbyśmy dziś powiedzieli, ukręcić biznes. Miejsce zostało wybrane rozmyślnie: decydował dostęp do siły roboczej z okolicznych terenów ubogich w inne miejsca pracy, dostęp do rzeki, bliskość Puszczy Bolimowskiej oraz kilka innych czynników, które summa summarum sprawiły, że na terenie Żyrardowa opłacało się postawić fabrykę, w której miało się wyrabiać len. Na początku metodą chałupniczą, następnie, po odkupieniu ich przez niemieckich przedsiębiorców z szerokim już rozmachem. W połowie XIX wieku zakłady żyrardowskie były już najpotężniejszą tego typu fabryką w Europie i odpowiadały za pokrycie 60% zapotrzebowania na len w całym Królestwie Polskim.

Przedsięwzięcie miało niesamowity rozmach. Zapotrzebowanie na siłę roboczą sprawiło, że „twórcy Żyrardowa”, właściciele fabryki, szybko zrozumieli, że muszą zorganizować ludziom tutaj całe życie, aby można było liczyć na ich pracę. I tak zbudowano osadę, która istnieje do dziś. W charakterystycznych kamienicach z czerwonej cegły ludzie mieszkają do dziś. W czasach, gdy do fabryki chodziło się na zmiany, a do osady ściągali kolejni chętni, rozglądający się za chlebem, w małych izbach żyło po kilkanaście osób. Powstały ochronki dla dzieci, kościoły, jadłodajnie i szpitale. Rozwinięto specyficzny system emerytalny i chroniący zdrowie. O tym, jak wyglądał ten twór, sztucznie stworzony na potrzeby produkowania lnu, warto przeczytać dużo więcej i opowiedzieć nieco naszej wybrance zwiedzając Żyrardów spacerem. Mamy tutaj największą atrakcję: Starą Przędzalnię, w której dziś znajdują się liczne punkty usługowo-handlowe, ale też np. wygodny hotel – jeden z najlepszych w Żyrardowie, oferujący noclegi we wnętrzach wystylizowanych w stylu loftowym. Jest też wielki kościół z czerwonej cegły, który zdaje się górować nad całym miastem (słynny Kościół Matki Bożej Pocieszenia z dwiema wysokimi wieżami). Kiedyś znajdował się w samym centrum życia żyrardowskiego: przed kościołem był targ, wokół placu rozpościerającego się przed nim stoją do dziś takie miejsca jak dom kultury, dawna ochronka, magistrat, czy szkoła. Tutaj też odbywały się słynne manifestacje robotników. Dużą atrakcją może być jednak spacer pomiędzy budynkami mieszkalnymi – daje to wiele do myślenia o tym, jak dawniej mieszkano, jak wyglądała praca, jak się żyło. Być może nie jest to wesoły obraz (wiele o tym przeczytacie np. w książce „Nie hańbi” O. Gitkiewicz), jednak nader ciekawy.

Na kawę i zakupy do jednego z najbardziej klimatycznych centrów handlowych na Mazowszu

Kolejny pomysł na ciekawe miejsce na randkę, już nieco mniej angażujące, a bardziej relaksujące i pozwalające spędzić zwyczajne kilka godzin sobotniego popołudnia to centrum handlowe w Konstancinie. Zabranie dziewczyny do centrum handlowego jako pomysł na urokliwą randkę? Być może byliby to nie do końca trafione, gdy wzięlibyśmy pod uwagę Złote Tarasy z tłumami nastolatków mieszającymi się z podróżnymi zabijającymi tutaj czas w momencie przesiadek z pociągu na samolot. Jednak centrum handlowe w konstancie to coś ciekawszego. Mało jeszcze mimo wszystko znane i uczęszczane, a jednak takie, w którym można załatwić wszystko. My polecamy napić się tam po prostu kawy, zjeść ciastko, wybrać się na niespieszne zakupy. Loftowa architektura tego obiektu, połączona z szerokimi przeszkleniami, wybrukowana nawierzchnia na parterze i industrialne, szerokie schody na środku hallu to coś, co powoduje, że jet to jedno z fajniejszych miejsc na zakupy. Kameralne, ale jednoczesne spełniające gusta wybrednych. W budynku obok centrum znajdują się kwiaciarnie i bardzo dobra winiarnia. A tuż obok: Królewska Fabryka Papieru, która powstała za panowania króla Stanisław Augusta.

Na obiad do ukrytej drewnianej chaty nad jeziorem, 20 km od centrum Warszawy

To kolejne niesamowite miejsce, tym razem w Józefowie. Nad jeziorem „Łacha”, wśród zieleni, ukryta jest drewniana chata z wyśmienitą restauracją,o bezpretensjonalnej nazwie „Nad Jeziorem”. Jest to obiekt wybudowany i prowadzony rodzinnie: jego założyciele byli wielkimi fanami Zakopanego i po osiedleniu się na Mazowszu, postanowili przenieść stamtąd drewnianą architekturę niemal jak spod kresek Wyspiańskiego. Podaje się tutaj bardzo dobrej jakości świeże jedzenie pełne ziół, karta zmienia się wraz z porami roku, a wina, podobnie jak wystrój wnętrz, mówią wszystko o poczuciu smaku i estetyki osób, które stoją za tym miejscem.